poniedziałek, 28 kwietnia 2014

019) Wciąż żyję! + koniec Alice's Diet + 1 dzień Giovanni's 30.

Przyznam szczerze, że od 13 dnia Alice's Diet totalnie zaczęło mi się wszystko sypać. Nie zaliczam tych dni. Były to głodówki, napady, dni ciężkich ćwiczeń... Całkowicie mi się to pomieszało. A efektów nie ma. Dobrze jedynie, że nie przekraczałam 1000 kalorii.

Ale piszę tu z innego powodu. Mianowicie przeczytałam wczoraj najnowszy numer magazynu "Skarb" i totalnie się wściekłam! Niżej przepiszę Wam wstępną "notkę" od naczelnej redaktorki - Agaty Młynarskiej.

"Nie wierzę – powiedziała moja koleżanka, podając mi kolorowe pismo otwarte na artykule o odchudzaniu. Wróć, właściwie o nieodchudzaniu. Tekst opisywał trzy kobiety o naprawdę konkretnych kształtach.

Ze zdjęć uśmiechały się piękne, ewidentnie zadowolone z siebie babki, a sens ich wypowiedzi był taki, że można mieć rozmiar XXL i być szczęśliwą. Kłamią – orzekła koleżanka, która odchudza się, od kiedy ją znam, czyli mniej więcej od czasów maturalnych. Spotykam się z nią raz, dwa razy w roku i za każdym razem mam wrażenie, że jej kwaśna mina mogłaby doprawić każdą tequilę albo pokaźny talerz krewetek.

Moja koleżanka jest z życia raczej niezadowolona. Dużo marudzi, rzadko się śmieje. Irytuje ją, że inni, np. ja, mogą jeść na obiad pierogi, a ona wręcz przeciwnie. Co najwyżej liść salaty i dwa kapary. Albo plasterek wędzonego łososia, broń Boże nie z ryżem. Ryż to śmierć. Bagietka, kurczak, naleśnik – śmierć. Cola, martini, wafelek – zagłada. Jak możesz to wytrzymać? – pytam ją czasami. A ona wtedy wstaje, wciąga brzuch jeszcze bardziej i demonstruje, jak spódnica w rozmiarze 34 obraca się wokół jej talii niczym hula-hoop. To jest komunikat: Cierpię, ale warto! Naprawdę warto? Mam wątpliwości. Dziewczyny z artykułu o szczęśliwym życiu w większym rozmiarze kłamią? Ja im wierzę.

Mam znajome, które się nie odchudzają, i takie, które latami są na diecie. Tęgie i szczupłe. Puszyste, które mają wspaniałych facetów i cudowne rodziny, oraz chudzielce z pogruchotanym życiem osobistym. Nie ma reguły. Talia osy i waga piórkowa nie gwarantują ani szczęścia w miłości, ani spektakularnej kariery. Choć oczywiście ładny wygląd jest w cenie i robi dobrze naszemu ego. Sama o niego dbam i zachęcam innych. Ale zachęcam także do regularnych badań, pozytywnego myślenia o sobie i szukania swoich mocnych stron.

A dieta? Moim zdaniem to słowo powinno zostać uroczyście zakazane przez profesorów Miodka i Bralczyka. Zastąpmy je określeniami „sposób odżywiania”, „styl odżywiania” – jak tam sobie chcecie. Bo przecież na diecie powinniśmy być nie okazjonalnie, ale stale. Po prostu jeść tak, żeby dobrze wyglądać i czuć się jak miss świata.

Skoki na kasę, czyli drakońskie terapie odchudzające w trzy tygodnie, to zamach na organizm i zdrowy rozsądek. Nie stosujmy więc diet, tylko jedzmy, jak trzeba. Jak? To mogą nam podpowiedzieć dobra dietetyczka, profesjonalny trener, albo… własna intuicja. Ciało wie, co lubi. Także na talerzu. I powie nam to wyraźnie: ryba tak, schabowy nie. Tylko się w to wsłuchajmy.

O różnych aspektach życia na diecie piszemy w tym numerze. Poczytajcie i zróbcie sobie ucztę na tarasie, w ogrodzie lub po prostu przy szeroko otwartym oknie. Wpuśćmy świeże myślenie. A jeśli po lekturze Skarbu nabierzecie apetytu na fajne zmiany, świetnie. Wręcz pysznie!"


Słowa "smaż się w piekle, kurwo. nic nie wiesz, a się wypowiadasz!" były moją pierwszą reakcją na tę notatkę. Skąd ta pieprzona Młynarska, której "Świat się kręci" uwielbiam, śmie twierdzić, że grube osoby mogą być szczęśliwe? JAK, DO CHOLERY?! Przecież to się w głowie nie mieści...
Na kolejnych stronach są teksty o zdrowym odchudzaniu, ćwiczeniach i tak dalej. Nie satysfakcjonuje mnie to jednak, bo są opisywane o wiele starsze ode mnie osoby (od 25 do 50 lat).

Jednak dzięki przeczytaniu tego czasopisma dowiedziałam się o herbacie wspomagającej spalanie tłuszczu - SLIMFIGURA, która kosztuje zaledwie 5,59zł w Rossmanie. Zamierzam się tam wybrać i kupić ją i chińską czerwoną herbatę.

Dawno mnie tu nie było. Postaram się skomentować Wasze poczynania w jak najszybszym czasie. Tymczasem przedstawiam Wam moją kolejną dietę, a mianowicie Giovanni's 30.
  
Mam nadzieję, że tym razem dam radę i nie zawalę.

Dzisiejszy bilans:
- 2 kromki pełnoziarnistego chleba z masłem - 120kcal + 27kcal = 147kcal
Podsumowując: 147/500kcal

Dzisiejsze ćwiczenia:
- 1h na rowerze
- 150 brzuszków
- 20 przysiadów
- 50 pajacyków

Ech, w ogóle, słyszałam, że były przecieki na egzaminie gimnazjalnym i będzie powtórka. Wiecie może, czy to prawda?
Pochwalę się moimi wynikami: min. 60% z wosu i historii, min. 60% z przyrodniczych, ok. 90% z humanistycznego (o ile rozprawka poszła dobrze), 94% z matmy (nie licząc zadań otwartych, bo nie mam pojęcia jak je punktować), 95% z podstawy z angielskiego. Nie wiem jeszcze tylko jak jest z rozszerzeniem z angielskiego. Ale jestem w miarę zadowolona z tych wyników.


A co u Was, kruszynki? Jak sobie radzicie?
Trzymajcie się chudziutko. <3




czwartek, 17 kwietnia 2014

018) Marchew i jabłko + 12 dzień Alice's Diet.

Od rana nie jem nic innego niż potarta marchew wymieszana z potartym jabłkiem. Zjadłam już trzy takie porcje. Trochę się martwię, bo pochłaniam same węglowodany, co nie jest dla mnie najbardziej odpowiednie.
Kalorii z tego nie liczę. Zacznę, gdy przejdę na dietę o większej ilości kalorii.

Bilans:
- kawa rozpuszczalna 3w1 NY Coffe - 72kcal
Podsumowując: 72/150kcal

Jutro limit wynosi 250, a pojutrze 350. Ciekawe, czy w ogóle wykroczę poza 100.

Ćwiczenia:
- 30 przysiadów
- 50 pajacyków
- 100 brzuszków
- po 30 wykopów na każdą nogę

Niby robię dużo, a wydaje mi się, że to i tak za mało.

Wczoraj naszła mnie okropna myśl. Mianowicie cały czas myślałam o tym, jak wynagrodzić sobie postęp w odchudzaniu. Mój mózg podpowiadał mi "zjedz czekoladę, zasłużyłaś na całą tabliczkę". Na szczęście się ogarnęłam.

A dziś mama kupiła mi prince polo. Otwarłam je i pokroiłam na małe kawałeczki. W czasie krojenia do kuchni weszła mama. Spytała się mnie, co robię. Powiedziałam, że zamierzam wrzucić te kawałki do jogurtu naturalnego. Odparła, że mam humory jak baba w ciąży (jakoś tak to powiedziała). Zdenerwowało mnie to. Poczęstowałam tym prince polo brata, a jogurt wstawiłam z powrotem do lodówki. Nikt nie będzie mnie porównywał z kobietą w ciąży.

A jak u Was?

Przepraszam, że nie komentuję bieżąco Waszych postów. Wchodzę na internet tylko na chwilę, żeby napisać posta.

Trzymajcie się chudziutko. <3


środa, 16 kwietnia 2014

017) Jest dobrze + 11 dzień Alice's Diet.

Posłuchałam Waszych rad i zaliczyłam wczorajszy dzień.

Dziś szybki post, bo mama co chwile sprawdza na jakie strony wchodzę.

Bilans:
- kawa rozpuszczalna 2w1 NY Coffe - ok. 69kcal
Podsumowując: 69/150kcal

Ćwiczenia:
- 30 przysiadów
- 50 pajacyków
- 20 min. na skakance
- po 30 wykopów na każdą nogę
- 100 brzuszków

Jestem coraz bardziej zadowolona z efektu diety. Moje nogi przestały się tak okropnie łączyć w udach, chodź do perfekcji wciąż im daleko.

Czy tylko ja mam bóle menstruacyjne po dziesięciu godzinach od wypicia Senesu?

Trzymajcie się chudziutko. <3

Valerie, taka perfekcyjna. ;w;

wtorek, 15 kwietnia 2014

016) Zaliczyć, czy nie zaliczyć? + 10 dzień Alice's Diet

Od dwóch tygodni nie byłam w szkole. Czuję się wspaniale. Dzisiaj tylko idę poprawić geografię i mam wolne do egzaminów gimnazjalnych.

Ale przejdźmy do tematu posta.
Dziś miała być tylko herbata i max. 150kcal. Niestety, prawdopodobnie zawaliłam. Nie mam pojęcia, czy oznaczyć ten dzień jako udany, czy jako zawalony. Zjadłam od rana wyłącznie serek wiejski. Nie wiedziałam, że ma tyle kalorii - w 180g aż 167,4!  I tu moje pytanie do Was - czy zaliczać ten dzień, mimo tego, że przekroczyłam 150 kalorii? Zjadłam tylko ten serek, nic więcej, więc to raczej mało, nie?
Jestem w kropce.

Bilans:
- serek wiejski (180g) - 167,4kcal
Podsumowując: 167,4/150kcal (!)

Ćwiczenia:
- 10 min. ćwiczeń Mel B na nogi
- 10 min. ćwiczeń Mel B na pośladki
- 30 przysiadów
- 100 brzuszków
- 50 pajacyków

Trzymajcie się chudziutko. <3



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

015) Dajcie mi środę + 9 i 10 dzień Alice's Diet.

Wczorajsza głodówka nie wypaliła. Zjadłam kilkanaście jabłek. Nie liczę już kalorii z owoców, więc dzień zaliczony.

Dziś głodówka. Będę planowała te głodówki dopóki mój brzuch nie będzie płaski, a uda szczupłe. Już zapominam jak to jest zjeść cały obiad. Chociaż cały czas myślę tylko o jedzeniu. Wczoraj o mało co nie poszłam do kfc. Mam cholerną ochotę na fast foody. Uratował mnie rower. Jeździłam ponad dwie godziny, aż przestałam myśleć o kebabach, hamburgerach, frytkach, coli, shake'ach i innych pustych kaloriach. Po powrocie do domu od razu zasnęłam, nie miałam siły na nic.

Postanowiłam w święta jeść nie więcej niż 1000 kalorii i nie więcej, niż potrzebuję. Wierzę, że mi się to uda.

Już w środę będę miała moją wymarzoną sukienkę. Nie mogę się doczekać.

Dziś nie poszłam do szkoły. Od czwartej do szóstej rano jeździłam na rowerze, później zrobiłam ćwiczenia Mel B i dwieście brzuszków.  Potem poszłam spać i wstałam po siódmej. Strasznie boli mnie gardło i prawe ucho. Mama mówi, że mogło mnie przewiać (bo co za debil jeździ w samej podkoszulce i cienkim sweterku w takie zimno). Ostatnio cały czas mnie coś łapie - jak nie katar, to kaszel, jak nie kaszel, to gorączka, jak nie gorączka, to ból dziąsła. Okropność.

Chcę być chuda, czy chcę być zdrowa? Chcę być idealna bez względu na moje zdrowie fizyczne. Psychicznie jestem wrakiem człowieka. A psychologowie utwierdzili mnie w przekonaniu, że do tego zawodu wybierają osoby, które same nie radzą sobie ze swoim życiem.

Snuję już plany, co będę robić po skończeniu osiemnastu lat. Rozmawiałam już z mamą na temat konta oszczędnościowego, żeby mieć jakieś pieniądze na start.

Zamierzam zapisać się na jakieś zajęcia z fitnesu.

Dzisiejsze ćwiczenia:
- 2h na rowerze
- 10 min. ćwiczeń Mel B na nogi
- 10 min. ćwiczeń Mel B na tyłek
- 200 brzuszków
- 20 przysiadów
- 50 pajacyków
- po 30 wykopów na każdą nogę

A jak Wy sobie radzicie?

Trzymajcie się chudo. <3


Edit.
Jednak zjadłam owsiankę.

Bilans:
- 250ml mleka 1,5% - 112kcal
- 1 łyżka płatków owsianych - 37kcal
Podsumowując: 149/150kcal
Ledwo się zmieściłam w limicie.

sobota, 12 kwietnia 2014

014) Kolejna motywacja + 8 dzień Alice's Diet.

Dziś sama herbata. Jako, że dałam sobie dodatkowy limit 150kcal zjadłam jeszcze jogurt naturalny.

Bilans:
- jogurt naturalny (180g) - 113,4kcal
Podsumowując: 113,4/150kcal

Jutro planuję głodówkę. Nie obchodzi mnie to, że jestem osłabiona. Po porannych mierzeniu totalnie się załamałam. Nie wiele schudłam. Moim największym dotychczasowym sukcesem jest -5cm w udach.

Wczoraj jednak znalazłam kolejną motywacje. W technikum, do którego się wybieram, konieczne są mundurki. Nosi się je tylko na praktykach zawodowych. Składają się z koszuli, marynarki i spódniczki. I oto kolejna motywacja. Nie chcę wyglądać jak jakaś słonica w tej spódniczce. Chcę mieć szczupłe nogi, których będą mi zazdrościć inne dziewczyny.

Dziś zamówiłam mniejszą o jeden rozmiar sukienkę. Zamierzam ją ubrać na egzaminy gimnazjalne. Do tego zamówiłam creepersy na 4,5cm platformy wliczonej w 12cm koturny. Obym nie połamała sobie na nich nóg. ;u;

Dzisiejsze ćwiczenia:
- 10 min. ćwiczeń Mel B na nogi
- 10 min. ćwiczeń Mel B na pośladki
- 150 brzuszków
- 50 pajacyków
- 20 przysiadów

Trzymajcie się chudziutko! <3


Edit.
Przypomniałam sobie, co miałam jeszcze napisać.
Obrzydza mnie własna matka. Czasami ma tak, że kilka razy dziennie idzie spać na godzinę/dwie. Przed snem - je. Budzi się - je. Przed zaśnięciem - je. Czasami nawet zasypia z kanapką w dłoni. Rozumiem, można zgłodnieć. Ale ona przesadza. Je jedno za drugim. Popołudniu, po godzinie snu zjadła cztery (nie przesadzam, dosłownie cztery) kanapki z szynką, dwa talerze zupy szpinakowej, talerz zupy pomidorowej, jakiś batonik i drożdżówkę z serem. Fuj. Ja nie umiałabym tyle w siebie wcisnąć. Wiecie, co jest najlepsze? Zaraz po zjedzeniu drożdżówki znów poszła spać. A potem narzeka na swój wygląd i wagę. Chce mi się wymiotować, jak patrzę, gdy pochłania takie ilości jedzenia. To obrzydliwe.

piątek, 11 kwietnia 2014

013) Wciąż żyję + 7 dzień Alice's Diet.

Bilans:
- dziesięć rodzynek (15g) - 42kcal
- jogurt naturalny (180g) - 113,4kcal
- cynamonowe musli z Fitelli (50g) - 213kcal
Podsumowując - 368,4/500kcal
Jeszcze trochę i byłoby ponad czterysta.


Obliczyłam dziś ile kalorii powinnam dziennie spożywać przy moim wzroście i wadze. Wyszło mi 1945kcal. Jem około 200-300kcal. Ciekawi mnie, czy to coś da.

Wczorajszą czekoladę oddałam siostrze. Potem mama przyniosła ze sklepu jeszcze jakieś lizaki i ciastka. Podzieliłam je między rodzeństwem. Zostałam dzięki temu mianowana najlepszą siostrą na świecie. *u*

Nie wiedziałam, że tak łatwo można unikać obiadu będąc cały dzień w domu. Mówię mamie, że dopiero jadłam owsiankę/grysik/inne zapychające danie i, że zjem później, a ona się zgadza i o nic nie wypytuje. Chociaż czuję, że to się niedługo skończy.

Muszę w końcu odebrać od babci swój metr krawiecki i się zmierzyć.

Po Alice's Diet zamierzam spróbować jednej z czterech diet - Galaxy Diet, Skinny Girl Diet, ABC Diet lub Giovanni's 30. Zobaczę jeszcze, która będzie mi najbardziej odpowiadać. Myślę jeszcze nad The Russian Gymnast Diet, ale obawiam się, że mogłaby być zbyt rygorystyczna (ta, bo Alice's Diet wcale taka nie jest). Ach, i chciałabym jeszcze raz podejść do diety baletnicy i spróbować The 10 day challenge. Zresztą, mam przed sobą całe życie, mogę próbować każdej możliwej diety.

Wprowadzam pierwsze wyzwanie - max. 1000 kcal do wakacji.

Postanowiłam zapisywać w poście swoje dzienne ćwiczenia.
Dzisiaj:
- 1h jazdy na rowerze
- 50 przysiadów
- 50 pajacyków
- 10 min. ćwiczeń Mel B na nogi
- 10 min. ćwiczeń Mel B na tyłek
- 150 brzuszków
- 20 minut skakania na skakance
I to by było na tyle.

Trzymajcie się chudziutko! <3


Edit.
Nalałam do kubka wody mineralnej i wycisnęłam do niej całą cytrynę. Muszę przyznać, że to nawet dobre.

czwartek, 10 kwietnia 2014

012) Dam radę + 6 dzień Alice's Diet.

Dziś limit wynosi 400kcal. Coś czuję, że i tak zjem mniej.

Wczoraj półtora godziny jeździłam na rowerze. To był błąd, strasznie bolą mnie mięśnie tyłka (wat?).

Przeglądałam z mamą w internecie sukienki. Znalazłam jakieś cztery, które mi się spodobały. Wybiorę jedną i zamówię, gdy schudnę bardziej z nóg. +100 do motywacji.

Nie mam pojęcia, o czym dziś pisać. Nie poszłam do szkoły. Wczoraj skończyły mi się rekolekcje, a dzisiaj nie miałam ochoty patrzeć na te wszystkie twarze osób z klasy. Jutro idę do Zespołu Szkół Gastronomiczno-Hotelarskich na dni otwarte. Mam nadzieję, że będzie okej. Do szkoły pójdę dopiero w poniedziałek. O ile nie zachoruję. Bieganie w deszczu nie jest najlepszą decyzją w moim życiu. Boli mnie gardło.

Od rana zjadłam tylko kromkę z masłem. To staje się już rutyną.
A wczoraj wieczorem wypiłam Senes. Zaczynam podejrzewać, że to przez niego miewam bóle menstruacyjne. Piję go co dwa dni wieczorem i za każdym razem następnego dnia rano wiję się z bólu. Chyba czas poszukać jakiś innych ziół.

Bilans:

- 2 kromki pszennego chleba - 129kcal
- margaryna (jakieś 5g) - 27kcal
Podsumowując: 156/400kcal

Muszę powiedzieć, że te kilka dni niekontaktowania się z kimkolwiek dobrze mi zrobiły.

Edytuję post z każdą zjedzoną rzeczą.

Trzymajcie się chudziutko! <3



Edit.
- talerz zupy pomidorowej z ryżem - 114kcal
Podsumowując: 270/400kcal

Edit.
POMOCY, DALI MI CZEKOLADĘ BAKALIOWĄ Z MILKI, POMOCY, JEDNA KOSTKA MA 20,5 KALORII, NIE ZJEM TEGO.


Edit.
Kupiłam sobie cynamonowe musli z Fitelli (polecam bardzo, i nie polecam z Nesvity - smakuje jak papka), jogurt naturalny i paczkę rodzynek. Coś czuję, że jutro się tym napcham. c;

środa, 9 kwietnia 2014

011) Znów bezsenność + 5 dzień Alice's Diet.

Kolejna nieprzespana noc. Co się ze mną dzieje?

Wika, spytałaś, dlaczego nie przejdę na SGD. Powody są różne. Boję się tego, że mając dzienny limit ok. 700 kalorii mogłabym go przekroczyć. Podczas Alice's Diet wiem, że muszę uważać na to, co jem, bo nie zawsze jestem pewna ilości kalorii zawartych w owym produkcie. Jeśli przeszłabym na SGD zaczęłoby się myślenie "to nie może mieć więcej niż 300kcal, możesz to zjeść", "do tej pory wykorzystałaś tylko tyle-a-tyle  dziennego limitu, zjedz coś jeszcze, co z tego, że jest środek nocy". Nie dałabym rady się opanować. Dziennie łapię się na tym, że myślę, co mogłabym zjeść, gdyby nie dieta. Pamiętam, jak robiłam sobie kilkudniowe głodówki. Za każdym razem, gdy już coś zjadłam, jadłam jeszcze więcej mówiąc sobie, że to już ostatni raz, że jutro zacznę od początku, że jutro będzie lepiej. W końcu się opanowałam. Przestałam się oszukiwać. Nie będzie żadnego lepszego jutra, jeśli nie przestanę się okłamywać.]

Co do wfu - muszę nosić ten zeszyt, bo później to, ile razy ćwiczyłam w drugim semestrze będzie decydować o zaliczeniu pierwszego semestru na dwójkę. Ogólnie ta wuefistka jest przyjebana, że się tak brzydko wyrażę. W drugiej klasie również miałam pałę na semestr, chociaż ćwiczyłam o wiele więcej i nie uciekałam z tych zajęć. Wiecie, co napisała mi w tym pieprzonym wyjaśnieniu oceny niedostatecznej? Że nie mam kondycji, jestem poniżej normy, jeśli chodzi o sprawność fizyczną i ogólnie takie bzdety. Do cholery, nie byłam supermega wysportowana, ale nie byłam też ostatnią łamagą! Wszystko robiłam na równi z normą. Brzuszki, biegi, fikołki (tak, robiliśmy fikołki na ocenę, żałosne), byłam najlepsza z tych jebanych skłonów (do kostek, do czubków trampek, palcami do podłogi, rozstrzepionymi palcami do podłogi, całymi dłońmi do podłogi, głowa do kolan), a ona odpieprzyła takie coś! Nie ma co, babka jest mściwa. W pierwszej klasie wyzwała nas od lafirynd, a potem opieprzyła, bo poskarżyłyśmy się wychowawczyni. Ale wychowawczyni to ciota, nic w związku z tym nie zrobiła. Dlatego teraz wuefista, która - tak na marginesie - ledwo przechodzi przez drzwi, bo jest gruba i jednocześnie niska., przy niej znikają moje wagowe kompleksy - mści się na nas. Zwłaszcza na mnie. Ostatnio mieliśmy dwa wuefy, i poszliśmy na pobliski torkat. Było cholernie gorąco. Wiecie co zrobiła? Kazała nam przez te dwie godziny grać na zmianę w siatkówkę i w koszykówkę. Jak zaczęłyśmy się buntować, bo każdej z nas się chciało pić, powiedziała, że mamy grać i nie zawracać jej głowy, a przegrana drużyna dostaje pały. Ona jest totalnie nienormalna!

Dobra, wróćmy do teraźniejszości.
Od rana zjadłam tylko kromkę z masłem i wypiłam mnóstwo herbaty. Wczoraj odpuściłam sobie picie Senesu.

Bilans:

- 2 kromki pszennego chleba - 129kcal
- margaryna (jakieś 5g) - 27kcal
Podsumowując: 156/300kcal

Może jeszcze zjem płatki kukurydziane. Ale to jeszcze stoi pod znakiem zapytania.
Być może jutro mierzenie.

Trzymajcie się chudziutko. <3

nogi Krystal, chciałabym ;u;

wtorek, 8 kwietnia 2014

010) Bardziej rozsądnie + 4 dzień Alice's Diet.

Najpierw bilans:
- 2 kromki pszennego chleba - 129kcal
- margaryna (jakieś 5g) - 27kcal
Podsumowując: 156/200kcal

Postanowiłam nie rezygnować. Nie bez powodu wybrałam aż tak niskokaloryczną dietę, by rzucić ją po trzech dniach. Mam swój cel i chcę go osiągnąć jak najszybciej. Dlatego też stwierdziłam, że bardziej rozsądniej będzie w dni "herbaciane" zrobić limit 150kcal. Wtedy omdlenie się nie powtórzy, a ja zapcham się płatkami kukurydzianymi (1 szklanka płatków - 112kcal). To najlepsze rozwiązanie.
Mimo wszystko zaczynam dostrzegać lekkie zmiany w moim wyglądzie. Kości biodrowe niegdyś zakryte tłuszczem zaczęły być w końcu widoczne. To dało mi motywacje do dalszego działania.

Zdałam sobie sprawę z tego, że strasznie szybko się męczę. Po dzisiejszym odprowadzeniu brata do przedszkola myślałam, że umrę. Nogi miałam jak z waty, a serce biło mi w niesamowicie szybkim tempie. Jakby tego było mało koleżanka napisała mi, że w czwartek lub piątek biegamy na wfie na wytrzymałość. Jak tak dalej pójdzie, to obleję ten cały bieg. Właśnie, nie pochwaliłam się! Wiecie, że mam jedynkę z wfu na pierwszy semestr? Okropność. Tylko dlatego, że miałam strasznie niską frekwencję na tym przedmiocie (byłam na nim tylko 4 razy w ciągu całego semestru). Nie chodziłam na wf, bo nie mogłam znieść tych wszystkich szczupłych dziewczyn narzekających na swój wygląd. Najchętniej wymordowałabym je gołymi rękoma. Cóż, teraz muszę nosić na wf zeszyt, w którym nauczycielka pisze mi, czy ćwiczyłam, czy nie. Wuefistka jest strasznie upierdliwa. Raz okropnie bolał mnie ząb, spytałam, czy mogę iść do higienistki po tabletkę. Powiedziała, że po lekcji. Całe zajęcia nie umiałam wytrzymać, nic mi totalnie nie wychodziło. Wiecie co mi napisała w tym pieprzonym zeszycie? "Uczennica starała się ćwiczyć, ale jej to jakoś nie wyszło". Pieprzona wuefistka. Niech się smaży w piekle.

Załamałam się. Obejrzałam wczoraj All The K-pop - Entertainment Academy 1-2 i opadła mi szczęka. Te dziewczyny ważą 45-47kg. Są ode mnie starsze o dobre kilka lat, a ważą kilkanaście kilogramów mniej! Chciałabym tak.

Do końca dnia nic nie jem, zostanę na samej herbacie i może wieczorem wypiję Senes.
Trzymajcie się chudziutko! :*


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

009) Zawaliłam! + 3 dzień Alice's Diet.

Stało się. Mój organizm nie wytrzymał. Zemdlałam. Zemdlałam podczas mycia podłóg. Rano zaprowadziłam brata do przedszkola i zaczęłam wszystko obsesyjnie sprzątać. Nie jadłam nic od wczorajszego drugiego dania (ok. czternastej). Mama cholernie się przestraszyła. Chciała wezwać karetkę. Siostry powiedziały jej, że to może z osłabienia, bo strasznie źle się czułam. Od razu ogarnęła, że się odchudzam. Wcisnęła we mnie kromkę z szynką - zwymiotowałam, kawałek ciasta - zwymiotowałam, cokolwiek kazała mi jeść, zaraz lądowało to w muszli klozetowej. W końcu kazała mi zjeść krokieta. Odmówiłam. Nakarmiła mnie nim. Nie udało mi się nawet spowodować wymiotów. Później zrobiła mi ogromną bułkę z serem, szynką, kapustą, pomidorem i ogórkiem. Nie wiem, jakim cudem mój żołądek to pomieścił. Teraz korzystam z tego, że rodzice wyszli do koleżanki i parzę sobie Senes. Zrobiłam już 150 brzuszków i wciąż czuję w brzuchu tą okropną bułkę. Pomocy, czuję, jak w moich udach odkłada się jedzenie. Chyba zaczynam świrować.
Tak więc dzisiaj nie zjem już nic, wypiję tylko ten Senes i mnóstwo herbaty.

Jestem w strasznie złym humorze. Drę się o byle co.

A jak Wam dziś poszło? Mam nadzieję, że lepiej, niż mi.
Trzymajcie się chudziutko, kruszynki! :*



niedziela, 6 kwietnia 2014

008) Jest źle + 2 dzień Alice's Diet.

Wstałam jakoś po szóstej i od razu dopadły mnie bóle menstruacyjne. Później zebrało mi się na wymioty i nie umiałam się podnieść z łóżka. Przewracałam się z boku na bok płacząc z bólu. Bóle przeszły dopiero kwadrans temu. Mdłości dopadają mnie co chwile. Z obawy przed zemdleniem wypiłam szklankę mleka 1,5%. Pomogło. Ale wciąż jestem blada jak kartka papieru. Strasznie boję się, że zemdleję, albo zwymiotuję. Wtedy mama kazałaby mi iść do lekarza. Będę musiała stanąć na wadze. Za wszelką cenę nie mogę do tego dopuścić.
Od jutra mam rekolekcje. Nie mam pojęcia, jak uniknę obiadu w domu. Będę musiała coś wymyślić. Wczoraj się udało. Kupiłam dętkę i do wieczora szukałam w piwnicy pompki. Nie znalazłam. Wieczorem wypiłam Senes. Muszę go gdzieś schować, mama nic o nim nie wie. Muszę przyznać, że w smaku jest lepszy niż gorzka herbata.

Dzisiejszy bilans:
- 250 ml mleka 1,5% - 112 kcal
Podsumowując: 112/250kcal

Moją nową thinspiracją została Margaret.

Trzymajcie się chudziutko! :*

Z obiadu zjadłam tylko 100g ziemniaków, rosołu nawet nie tknęłam, a mięso skomentowałam tym, że nie będę jadła czegoś, co kiedyś żyło. Podziałało.
Bóle ustały. Miesiączki jednak nie dostałam. Zaczynam martwić się o swój organizm.
Dziś nie wypiję Senesu, czuję, że nie jest mi dziś potrzebny.
Bilans:
- 100g gotowanych ziemniaków - 90 kcal
Podsumowując: 202/250kcal - dzień zaliczony.

sobota, 5 kwietnia 2014

007) Bezsenność + 1 dzień Alice's Diet.

Spałam dziś jedynie dwie godziny. Jestem przemęczona i głodna. Korzystam z tego, że rodzice gdzieś wyszli i piszę tego posta. Dziś rozpoczynam pierwszy dzień Alice's Diet. Już nawet wymyśliłam, jak wymknąć się z obiadu: pójdę do piwnicy po rower, przyniosę go do mieszkania, odkręcę koło, zdejmę dętkę i pójdę kupić nową. Tak, to dobry plan.
Dodatkowo znalazłam kilkanaście suplementów diety wspomagających odchudzanie dostępnych na terenie mojego miasta. Zamierzam kupić jeden z nich i stosować przez jakiś czas. Oczywiście z umiarem.
To na razie wszystko. Dziś dzień na samej gorzkiej herbacie. Ach, zapomniałabym! Kupiłam cynamon, cytrynę, płatki owsiane i mleko. Zamierzam wprowadzić do tej diety Lemon Detox, a po niej spróbować diety owsiankowej.

Jeszcze jedno - edytuję posty wraz z każdą kolejną zjedzoną rzeczą. Prawdopodobnie napiszę tu wieczorem jak wyszedł mi pierwszy dzień.

Trzymajcie się chudziutko! :*



EDIT (11:20):

Byłam z siostrą na mieście. Co chwile widziałam piekarnie. Wchodziłam do każdej i kupowałam różne ciasta, drożdżówki, itp. Po wyjściu dawałam je siostrze. Działało. Kupowałam, ona zjadała, a ja czułam się pełna. Jak zachciało nam się pić kupiłam jej tymbarka, a sobie dwie wody mineralne - jedną gazowaną, a drugą niegazowaną. Do tego zakupiłam w aptece Senes. Najchętniej już bym go wzięła, ale poczekam do wieczora.
Teraz piję zimną niegazowaną wodę i czuję się najedzona.

piątek, 4 kwietnia 2014

006) Pieprzyć uczucia.

Dziś przekonałam się, że robienie czegokolwiek z udziałem innych osób przynosi mnóstwo myśli. Nie potrafię ich przerwać. Wciąż myślę, i myślę, i myślę. Nic nie pomaga. To okropne. Jednocześnie przypomniałam sobie stwierdzenie "Powiesz raz dziewczynie, że jest gruba - będzie się głodzić do końca życia". Zdałam sobie sprawę z tego, że to cholerna prawda. Odkąd pierwszy raz usłyszałam, że jestem gruba, zaczęłam się ograniczać i bezustannie szukać diety odpowiedniej dla mnie.
Właśnie! Zamierzam od jutra przejść na Alice's diet. Wydaje mi się najbardziej odpowiednia, maksymalna ilość kalorii w diecie to 500 - wręcz idealnie! Do tego zawiera herbatę, więc będzie dobrze. Musi być.

Nabrała mnie ochota na kaszę manną na mleku. Jednak sprawdziłam w internecie i BUM! 250ml kaszy manny na mleku (prawdopodobnie 3,2%) ma aż 167,5kcal! Nie mam pojęcia, czy jeść ją, czy nie. Rano miałam ten sam dylemat. Duża pszenna bułka = 274kcal. Zjeść, czy nie zjeść? W końcu odłożyłam ją i wypiłam szklankę gorzkiej herbaty. Wciąż zastanawiam się nad tym, czy zrobić ten grysik. Nigdzie nie umiem znaleźć informacji ile kalorii ma grysik na mleku 1,5%...

Właśnie, nie napisałam o moim nowym nabytku - książce "Dania z owocami". Są w niej przepisy na niskokaloryczne, pyszne dania z owocami. Zamierzam niedługo zrobić jabłka cynamonowe (1 porcja - 120kcal), albo jabłka w karmelu z sezamem (1 porcja - 170kcal). Na prawdę nie sądziłam, że można zrobić tak niskokaloryczne posiłki!

Nie muszę pisać bilansu, nic dziś nie zjadłam, jestem na samej gorzkiej herbacie.

Poniżej opis Alice's diet.
Trzymajcie się chudziutko! :*


czwartek, 3 kwietnia 2014

005) Okropność.

Nie zdążyłam opublikować wczorajszego posta, więc dodaję go wraz z dzisiejszym.

2.04.2014r.
Od rana mam wspaniały humor! Spowodowały go komentarze moich sióstr. Jak zwykle rano stałam w bieliźnie przed lustrem i użalałam się nad sobą. Wtedy wstały one i po przyjrzeniu się zaczęły mnie komentować - "zobacz, Twój brzuch jest bardziej płaski!", "schudłaś z ud, spójrz!". "jeszcze trochę i nogi nie będą Ci się łączyć!". To było cholernie miłe. Dzięki nim również zauważyłam, że straciłam jakiś centymetr w udach. Nie zgodziłam się tylko w kwestii brzucha - zawsze rano jest bardziej płaski niż wczorajszego wieczora. Mimo to pałam niesamowitym optymizmem. Mniej zachwyca mnie dzisiejszy bilans. Wypiłam dzisiaj mnóstwo gorzkiej herbaty i 250ml mleka 1,5%. To daje 112kcal. Za dużo. Chciałabym, żeby moje bilanse nie wykraczały poza 100kcal. Ale wtedy musiałabym albo pić tego mleka mniej, albo w ogóle je odstawić. To tyle z użalania się nad sobą.
Bilans:
- 250ml mleka 1,5% - 112kcal
Podsumowując: 112kcal

Dzisiaj przesadziłam. Poszłam na ten cholerny szkolny obiad. Zjadłam cholerne 100g gotowanej czerwonej kapusty. Zjadłam okropne 200g ziemniaków. Wypiłam 250ml kompotu, który ma nie-wiadomo-ile kalorii (nie umiem nigdzie znaleźć ile ma przeciętny kompot, a tym bardziej nie wiem z czego on jest, wiem tylko, że jest różowy). I rano zjadłam małe słodkie cholerne jabłko. Jestem ohydna, gruba i wiecznie nienażarta. Mam ochotę zjeść cały garnek pomidorowej z ryżem, którą mama zostawiła na kuchence. Mam ochotę zrobić sobie kaszę mannę z 125 ml mleka i dosypać do tego płatki kukurydziane. Mam ochotę zjeść na sucho całą granulowaną malinową herbatę. Najchętniej pochłonęłabym jakąś czekoladę. Najlepiej trzy czekolady. Staram się kontrolować. Mówię sobie, że później znów będę płakać z powodu wyglądu. Że będę jeszcze bardziej tłusta, aż w końcu nie zmieszczę się w drzwiach i będzie trzeba jakoś je przebudować, żebym mogła dostać się do mieszkania i znów pochłonąć całą zawartość lodówki. Mówię STOP. Za karę po pisaniu tego posta zrobię ćwiczenia Mel B na nogi i na pośladki. A wieczorem 300 brzuszków, godzina na skakance i tyle przysiadów, ile tylko będę umiała zrobić. Tak, to dobry plan.
Proszę Was, kochane, nie poddawajcie się! Wspólnie mówmy stanowcze NIE jedzeniu, wspólnie każmy się za każdą nadprogramową kalorię, wspólnie dążmy do perfekcji. Już nigdy nie będziemy gorsze, grubsze. Będziemy chudziutkie, piękne, po prostu idealne w każdym calu.

Bilans:
- 200g gotowanych ziemniaków - 160kcal
- 100g gotowanej kapusty czerwonej - 23kcal
- 250ml niezidentyfikowanego kompotu (załóżmy, że jest to zwykły wieloowocowy kompot) - 181kcal
Podsumowując: 364kcal (!)

Proszę Cię, Shannon, ty obżarta świnio, nie jedz tyle.

A jak Wam idzie?
Trzymajcie się chudziutko! <3


wtorek, 1 kwietnia 2014

004) Przecież potrafisz!

Ustaliłam, że za wszelką cenę muszę schudnąć do egzaminów gimnazjalnych. Jeśli mi się uda, to pójdę na nie w sukience.
Dziś na szkolnym obiedzie była zupa grysikowa i krokiety z mięsem. Zupę oddałam, a z dwóch krokietów zjadłam tylko pół jednego. To jakieś 81 kcal, więc jest dobrze. Ogólnie zaczęłam znów odczuwać głód i to daje mi satysfakcje.
Całą noc nie spałam i uczyłam się na geografię. Przyszłam do szkoły, przeszczęśliwa, że w końcu będę to miała za sobą, a tu się okazuje, że nie ma nauczycielki! Popłakałam się. Poświęciłam tej cholernej geografii całą noc, a baba po prostu nie przyszła!
W sumie, to dziś dość krótko, bo mama ciągle wchodzi do pokoju i patrzy, co robię.

Dzisiejszy bilans:
- 500 ml gorzkiej herbaty - 0kcal
- pół  krokieta z mięsem - 81kcal
Podsumowując: 81kcal

Trzymajcie się chudziutko! :*