poniedziałek, 28 lipca 2014

029) I co, znów nie dasz rady?

Przeszłaś trzydniową głodówkę? To teraz czas na trzy dni wpierdalania wszystkiego, co Ci tylko pod ręce podejdzie.
Tak podsumowuję ostatnie dni.

Ale cóż, zaczynam drugie podejście do głodówki.
Od rana piję tylko colę zero i nie czuję się głodna.
Zamierzam tak głodować ile wlezie, aż wreszcie mi to wyjdzie.

Plan jest taki: trzy dni głodówki -> dzień na jogurcie naturalnym -> kolejne trzy dni głodówki -> dzień na jogurcie naturalnym i tak dalej. Będę to tak ciągnąć, żeby nie mieć później kolejnego napadu.

Zastanawiam się nad usunięciem wszystkich postów i rozpoczęciem od nowa.

No cóż, zaniedbałam Was, przyznaję, ale postaram się skomentować Wasze posty.
Trzymajcie się chudo :*

czwartek, 24 lipca 2014

028) Trzeci dzień głodówki

Czuję się już o wiele lepiej, niż wczoraj. Zawroty głowy nie są tak silne i potrafię normalnie chodzić, nie zataczając się jak pod wpływem alkoholu.

Wczoraj rozmawiałam z dziewczyną, z którą chodziłam do klasy. Rozmawiałyśmy o nowej szkole, o jej córce (zaszła w ciążę mając 15 lat, urodziła mając 16, aktualnie ma 17 lat) i innych błahostkach. I wiecie co od niej usłyszałam, jak zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu? "Wika, jak Ty schudłaś". Zaniemówiłam. Czy ona nie widzi moich tłustych ud? Okropnych łydek? Miałam na sobie legginsy, czy ona nie widziała, jak paskudnie w nich wyglądałam? Przemilczałam jej komplement i zmieniłam temat, przez resztę rozmowy myślałam o tym, co powiedziała. Ostatnio widziałyśmy się na zakończeniu roku szkolnego, przez jakiś moment dosłownie. Więc czy to możliwe, że od tamtego czasu schudłam?

Muszę przyznać, że jestem uzależniona od czytania Waszych blogów. Gdy czytam co zjadłyście, czego nie, jakie ćwiczenia zrobiłyście, a jakich nie, to zapominam o tym, że jestem głodna. Potrafię leżeć cały dzień w łóżku i czytać na telefonie o Waszych zmaganiach. Wszystkie mnie okropnie motywujecie! ♥

Nie wiem, czy dzisiejsza głodówka wyjdzie, bo nigdzie nie wychodzę, mama również nigdzie nie wychodzi i zanosi się na to, że będziemy jeść wspólnie. Mam ogromną nadzieję, że jednak nie, bo nie po to odmawiałam wczoraj wielu ciastek, cukierków, loda i pysznej bułki u mojej prababci, żeby dzisiaj napchać się ziemniakami i jakąś surówką (bo mięsa oczywiście wciąż nie jem).

Szesnastego sierpnia mam jechać z kuzynką na tydzień do Międzyzdrojów. Nie mam ochoty tam jechać. Muszę zrobić teraz ogromne zakupy na ten wyjazd, a mama wciąż mówi, że nic nie potrzebuję więcej (a nowy telefon, legginsy, spodenki, strój kąpielowy, jakieś wygodne buty, ogólnie walizka, to co?). Można powiedzieć, że modlę się o pobyt w szpitalu, by z nią nie jechać. Od początku czerwca ani razu nie wyszłam z domu w krótkich spodenkach, cały czas chodzę w legginsach. Do tego ubieram koszulki z krótkim rękawem i bluzy. I w czterdziestostopniowy upał wychodzę tak z domu. Nie chcę się opalić, nie chcę się nikomu pokazywać w stroju kąpielowym, nie chcę nie chcę nie chcę.

Postanowiłam sobie niedługo zrobić znów Alice's diet. Strasznie mi się spodobała i sądzę, że byłaby dobra do wychodzenia z głodówki.

Wczoraj wieczorem (około 22) zaczęłam być okropnie głodna. W chlebaku były pyszne, świeże bułki. Co rusz chwytałam jedną do rąk i wąchałam. Napawałam się jej zapachem. Mało brakowało, a dostałabym naprawdę niezłego napadu. Chcąc zagłuszyć myśli o jedzeniu zaczęłam sprzątać. Pozamiatałam wszystkie pomieszczenia, poukładałam buty w przedpokoju, zrobiłam siostrze (tej grubej, która idzie do pierwszej gimnazjum) i bratu kolację (czytaj: bułkę z sosem tatarskim, który uwielbiam), pozmywałam naczynia, pochowałam suche, przygotowałam śmieci do wyrzucenia, ogarnęłam pokój, aż nie zostało mi nic do zrobienia. Mycie podłóg zostawiłam na dziś. Powiedziałam mamie co posprzątałam, a ona spojrzała na mnie, jak na wariatkę. Nigdy wcześniej nie sprzątałam ot tak i było to dla niej niemałe zaskoczenie.

To chyba wszystko, co chciałam napisać.
Mam nadzieję, że żadna z Was dziś nie zawali.
Trzymajcie się chudziutko ♥



ach, i niedługo zamierzam wstawić tu zdjęcie mojej okropnej sylwetki.

środa, 23 lipca 2014

027) Daj sobie szansę

I stało się - wracam.
Od ostatniego posta nie było dnia, w którym trzymałam się swoich postanowień. Aż do wczoraj.
Od wczoraj mam głodówkę. Porządną głodówkę.
Leżę teraz w łóżku i cała się trzęsę. Wstałam o równej szóstej i wypiłam zieloną herbatę. Za każdym podnoszeniem się z łóżka mam zawroty głowy i ciemno mi przed oczami. Ale warto cierpieć.

Muszę się Wam przyznać do kilku rzeczy:
1)Już było idealnie. Miałam świetną przerwę między udami, nie miałam boczków i tylko musiałam popracować nad brzuchem. I co? Zaczęłam wpierdalać jak pojebana, bo 'skoro tyle osiągnęłam, to mogę sobie teraz to wynagrodzić'.
2) Oczekuję opieprzu. Za to, że nie dałam rady. Możecie zwyzywać mnie od najgorszych.
3) Dowiedziałam się, że mama czytała mój pamiętnik. Sama mi się przyznała podczas ostatniej kłótni. Wykrzyknęła mi w twarz 'nigdy nie schudniesz! masz grube kości po mnie i już zawsze będziesz tłustą świnią!'. Błagam, powiedzcie, że nie istnieją grube i chude kości, błagam.
4) Ostatnio jestem strasznie załamana. Ale o powodach napiszę, jak będę na komputerze, bo moj telefon nie jest najlepszy do długich wypowiedzi.
5) Moim celem jest 45kg. Usłyszałam od internetowej znajomej, że na zdjęciach (które robię od pasa w górę, bo wstyd z takimi nogami, jak moje, zdjęcia robić) wyglądam na osobę ważącą 45kg. Nie powiedziałam jej ile ważę, tylko, że ogromnie się myli. Teraz zamierzam się z nią spotkać i chcę naprawdę mieć na tym spotkaniu taką wagę.

6) Próbowałam wymiotować. Nie udało się, jestem na to zbyt słaba.

To chyba wszystko. Żegnam Was już, bo nie czuję się najlepiej.


Ach, 7) Wciąż nie dostałam okresu. Czy to źle? (ostatnio miałam go gdzieś w styczniu, a odchudzać zaczęłam się w marcu, więc to nie przez moje niejedzenie).


A jak Wy sobie radzicie? Rozpiszcie się, dawno nie czytałam Waszych blogów i szybko tego nie nadrobię.



jejku, jak ja bym chciała wyglądać tak, jak Michelle :c